Nagroda im. W.Wojtkiewicza w 2018 roku została przyznana!

2018-07-05 - 2018-07-30

Laureatem Nagrody W.Wojtkiewicza w 2018r został prof.Stanisław Tabisz. Jury nagrodziło wystawę rysunków pt. "Żaglowce", która była prezentowana w Galerii Raven w Krakowie.

Serdecznie gratulujemy Laureatowi nagrody !!!


Jadwiga Wielgut-Walczak

KRÓTKA RECENZJA O ŻAGLOWCACH

Wystawa cyklu rysunkowego zat. „Żaglowce" Stanisława Tabisza w Galerii Raven

Rysunkami żaglowców, które wcześniej miałam okazję zobaczyć w szkicowniku Stanisława Tabisza, zachwyciłam się od początku. Ekspozycja w Galerii Raven, pokazująca ich dużo więcej i w tak pięknej kompozycji, zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Dlatego ponownie wybrałam się na ul. Brzozową, aby popatrzeć na nie jeszcze raz, w ciszy i bez tłumu gości (skądinąd tak oczekiwanych w czasie wernisażu wystawy).
Owym dominującym wrażeniem, jakie odniosłam podczas wernisażu (a po raz drugi jeszcze bardziej się ono umocniło) i refleksją, której chyba nigdy do tej pory tak jasno sobie nie uświadamiałamjest dostrzeżenie znaczenia samej wystawy jako takiej oraz głębokiego sensu jej urządzania. Teoretycznie, oczywiście wiedziałam, wierzyłam, że tak w gruncie rzeczy musi być. W przeciwnym wypadku sama nie angażowałabym się przecież w organizowanie wystaw w galerii książki, w Bibliotece Głównej ASP. Ale widocznie potrzebny jest pewien dystans, żeby pewne rzeczy zobaczyć wyraźniej. I dzięki „Żaglowcom" bardzo jasno zobaczyłam, jaką nową wartością, niezwykłym zjawiskiem może stać się prawdziwa, piękna wystawa. Zjawiskiem trwającym krótko, ale pozostawiającym trwały ślad. Wystawa ułożona, skomponowana przez artystę, stworzona w taki sposób, by pokazać coś więcej niż tylko sumę składających się na nią elementów.
Nie zawsze tak się dzieje, nie każda wystawa staje się odrębnym nowym dziełem,ale czyż nie tego właśnie w gruncie rzeczy oczekujemy? Jakże często wychodzimy z pokazu zdezorientowani i niepewni, przytłoczeni nadmiarem, w poczuciu niedosytu,podświadomie żałując, że nie zdarzyło się nic, co zainspirowałoby nas do przemyśleń, otworzyło oczy na coś nowego, wcześniej niedostrzeganego lub by nas po prostu.. zachwyciło. Stateczki na wystawie Stanisława Tabisza ustawiły się, jakby na portowej redzie, pod pełnymi żaglami. Tajemnicą pozostanie, w jaki sposób, statyczny z pozoru obrazek żaglowca, osadzonego za każdym razem w bezruchu, na idealnie spokojnej tafli wody, w stojącym powietrzu,oddaje tu jednak, jakże dojmująco, wrażenie ruchu, lekkości, szybkości i siły, dzięki którym te niezwykłe okręty wykorzystują żywioł wiatru do zmierzenia się z inną potęgą przyrody: wodą, przestrzenią mórz i oceanów, nagle możliwą do pokonania. Kluczem do rozwiązania tajemnicy wydaje się być, nie po raz pierwszy, siła wyobraźni twórcy, podsuwająca wciąż nowe i nowe kształty, płaszczyzny, wzory, skróty myślowe, fantazje i skojarzenia, przeobrażone nieoczekiwanie i odważnie w formę żagli, masztów i olinowania.
Z prawdziwą radością dowiedziałam się , że nadal powstają kolejne rysunki żaglowców, że ta niezwykła przygoda wciąż trwa, pomimo iż, wydawałoby się, że wszystkie lądy zostały już odkryte. Całe szczęście, jednak nie wszystkie…

Jadwiga Wielgut-Walczak


prof.Stanisław Tabisz


ŻAGLOWCE KRÓLESTWA WYOBRAŹNI

Siedziałem w jakiejś ciemnej knajpce w centrum Krakowa (niedaleko Rynku Głównego) i czekałem na kogoś. Jak zawsze miałem ze sobą czarną torbę z akademicką biurokracją i osobistym szkicownikiem. Wyjąłem z kiszeni wieczne pióro napompowane czarnym atramentem i zacząłem rysować. Nikt nie przychodził, a obok stoliki były puste. Nawet telewizor, przykręcony wysoko na ścianie, był zgaszony i nie dawał oznak świetlistego życia. Rysowałem dalej… Spod stalówki pióra zaczęły pojawiać się jakieś ostre, trapezowate
i trójkątne formy. To był moment na pojawienie się swobodnych skojarzeń. Zobaczyłem na rysunku jakby rozpostarte żagle, owe dziobate i nożowate formy, które połączyłem zygzakami linii… W dolnej partii kartki dorysowałem płaską sylwetę łodzi i oto ni stąd ni
z owąd, w centrum Krakowa, w ciemnym kącie mojego przypadkowego azylu i przelotnego odpoczynku, pojawił się czarno-biały żaglowiec…

O jakże dziwne i nieprzewidywalne są majaczenia oraz zaskakujące podróże wyobraźni! Przypomniałem sobie wypowiedź Alberta Einsteina: „wiedza zaprowadzi cię
z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie".
No, i najbardziej chyba znana wypowiedź genialnego fizyka: „wyobraźnia ważniejsza jest od wiedzy"…

Przed wieloma laty, podczas spotkania autorskiego, ktoś powiedział, że poeta Arthur Rimbaud nie był nad morzem, a napisał genialny poemat narracyjny, p.t.„Pijany statek" przedstawiając w nim wzburzony, rozszalały żywioł morski będący symbolem jego losu
izmysłowości…* Juliusz Verne nie był na Księżycu i nie pływał łodzią podwodną, a jednak
z jego książkowych opisów dowiedziałem się, jak takie podróże mogą wyglądać, a później, po wielu latach, poznałem tę fikcję, jako rzeczywiste fakty, potwierdzane w filmach dokumentalnych. No i tak się złożyło, że w życiu codziennym wielką pasją Julisza Verne było żeglarstwo… Tak! Wyobraźnia nie zna ograniczeń i nic sobie specjalnie nie robi z realiów otaczającego świata, z jego monotonii i prozy, tego znużenia codziennością i rutynowych mechanizmów wykonywania ciągle tego samego, o tej samej porze, każdego dnia… Wyobraźnia przenosi naszą świadomość i wewnętrzne oko „widzenia" w rejony, gdzie podróżowalibyśmy pociągami (a nawet samolotami) bardzo długo. Tymczasem, owa cudowna właściwość naszej istoty i natury człowieczej, naszego umysłu, nasz atrybut
i generator przeżyć, holograficzny odbiorca i utrwalacz obrazów oraz pragnień
i najodważniejszych wizji, niczym cudowny wehikuł czasu, przenosi nas do światów, które są czasami tak odległe, że nawet uśpionej przez rzeczową codzienność wyobraźni trudno jest się do nich dobrać i rozsmakować się w nich z jak największym polotem i fantazją…
A jednak…

Zamówiłem pięćdziesiątkę wódki z coca-colą i lodem. Nie smakowała mi, ale powodowała lepszą koncentrację nad moim absurdalnym zajęciem rysowania w miejscu jakby nie było publicznym, ale trochę jednak ustronnym… Rysowałem w ciemnym wnętrzu, przy stoliku niezbyt oświetlonym i przy okazji napawałem się tą atmosferą egzystencjalnej pustki. Sztuka to lubi. Samotność, obcość, odtrącenie, poniżenie, przygnębienie, krytyczna presja pospolitych tumanów, zaciekawienie głupków mędrkujących przy barze, sączących
z mieszczańską wyższościąjad pogardy i samozadowolenia pomieszany z kolorowymi przekleństwami i cienkimi komplementami dla kobiet. Zadomawia się również, w takich knajpianych okolicznościach, zbiorowy bełkot, bezczelna jazgotliwość oraz pewność siebie znawców i teoretyków tzw. życia… To jest ta przestrzeń do tworzenia, w której wyrastają czasami fantastyczne rośliny, jak białe lilie z błotnistej gleby, czasami odrażającej swą mazistą mrocznością i wilgocią… I był to taki moment, kiedy tego potrzebowałem, pomimo że królowała tu emocjonalna pustka i absurdalny nastrój. Z daleka jednak ciągle dolatywały jakieś głosy, a ja rysowałem i od razu zauważyłem, że to coś zaskakująco nowego rodzi się
w mojej wyobraźni i chce dalej płynąc przez kartkę papieru do oczu i wyobraźni innych ludzi…

W następnych dniach, tygodniach, miesiącach następowało obsesyjne powracanie do motywu żaglowca. Rysowałem gdzie popadnie, również w mieszkaniu, kiedy domownicy poszli już spać, a ja zanurzałem się w Królestwie Nocy i Rysowania, w Królestwie Wyobraźni, a tym samym również w Królestwie Wyczerpującej Bezsenności… Tak powstają cykle rysunkowe, opowiadania, eseje powieści, obrazy malowane przy żarówkach (kiedyś przy świecach i lampach naftowych), rzeźby formowane zawzięcie, a czasami mozolnie przez całe połacie uskuteczniania żarliwej pasji, zmuszającej do niewyobrażalnego wysiłku, ponad organiczną normę energetycznej wytrzymałości człowieka…

Nagle - potrzeba rysowania żagli, masztów, lin i łodzi znika. Pojawiają się inne motywy, albo zwyczajnie nadchodzi z wszystkich stron Królestwo Lenistwa, okupacja nijakości, i wyobraźnia przestaje podpowiadać cokolwiek, jakby zasypia, traci przytomność
i nic nie wyświetla… Motywacja, natchnienie, inspiracja - zanikają! Energia i uwaga - tępieją,
a niedawna jeszczekreatywność naszego umysłu dryfuje bez ładu i składu przez codzienność i niczym się nie wyróżnia od egzystencji marnego stworzenia o kondycji insekta czy innej jeszcze, może bardziej prostszej formy życia… Ten stan mnie niepokoi… Nie lubię tego stanu, chociaż wiem, że może wtedy odpoczywam, łapię oddech, że może przeszedłem tylko na jakiś czas w stan „płodnego lenistwa", ale na dłuższą metę nie zadowala mnie to… Przeciwnie,uruchamia się we mnie kokon wewnętrzne narastającego lęku… W takich dniach i tygodniach odwiedzam księgarnie. Czasami, przeczytane jedno zdanie z wyszukanej na półce książki budzi mnie z letargu, ze stagnacji i marazmu, a tym samym podrywa mnie do lotu! Książki - pisane sekwencjami znaków, liter, słów, pojęć, zdań, rozdziałów - nagle ożywiają umysł, dodają motywacji i energii, i na powrót stajemy się ruchliwymi mieszkańcami Królestwa Wyobraźni. Moje cykle rysunkowe są świadectwem szczęśliwych chwil w tym właśnie, niczym nie ograniczonym i wolnym Królestwie Wyobraźni, w tym przypadku pełnym żaglowców…

I wtedy znowu rysuję… i brakuje mi czasu, aby uchwycić gwałtowną erupcję pomysłów i nowych wariantów, tych wcześniej rozpoczętych opowieści rysunkowych… I taka drobna czynność, nikt chyba w to nie uwierzy, a jednak pozwala mi osiągnąć, chociaż na chwilę, wewnętrzny spokój i harmonię, pozwala płynąć jasnym dniem i ciemną nocą istnienia
z nieskończonym pyłem wszechświata gdzieś, ku ostatecznemu kresowi...

Stanisław Tabisz

Kraków, 28 grudnia 2017

* Wiersz rozpoczyna symboliczna scena odpłynięcia tytułowego statku w „ujścia stronę", która oznacza nieograniczoną wolność człowieka oraz jego dążenie do coraz większej świadomości, intuitio mystica („rozprężenie wszystkich zmysłów"). Początkowo podróż wiedzie przez aury piękna i fantazji; im głębiej jednak kapitan kieruje swój statek w Ocean – tym bardziej niezrozumiałe i przerażające spotykają go wizje. W końcu, zrezygnowany i przesiąknięty bólem, pragnie wyrzec się wielkich porywów ducha na rzecz powrotu do dzieciństwa („Dziecina pełna smutków, kucnąwszy nad bagnem, puszcza statki wątlejsze od pierwszych motyli"). Przemiany świadomości podmiotu lirycznego w Statku pijanym w kilka lat później znalazły przełożenie w filozofii Friedricha Nietzschego: „Jak duch stał się wielbłądem, wielbłąd lwem, a wreszcie lew dzieckiem"[12]. (źródło: Wikipedia)

List jasnowidza (1871)

Poeta robi z siebie jasnowidza przez długie, bezmierne i wyrozumowane rozregulowanie wszystkich zmysłów. Wszystkie postacie miłości, cierpienia, szaleństwa; sam znajduje i wyczerpuje wszelkie trucizny, aby zachować z nich kwintesencję. Niewysłowiona tortura, do której potrzeba mu całej wiary, całej nadludzkiej siły i od której staje się wielkim chorym, wielkim przestępcą, wielkim potępionym – i najwyższym Mędrcem! – Bo dochodzi do nieznanego! Kultywował przecież swoją duszę bardziej niż ktokolwiek inny! Dochodzi do nieznanego i kiedy, oszalały, traci na koniec rozeznanie swoich wizji, wtedy je zobaczył! Niech się na śmierć zamęczy skacząc przez rzeczy niesłychane i nie nazwane; przyjdą inni straszliwi pracownicy; zaczną od horyzontów, gdzie tamten stracił siły.

"

List Arthura Rimbauda do Paula Demny'ego z 15 maja 1871